Rejon południowy kraju zmaga się z tragicznymi konsekwencjami gwałtownych opadów, które przekształciły się w powódź. Jak prezentuje się aktualnie sytuacja we Wrocławiu, stolicy Dolnego Śląska? Czy mieszkańcy muszą obawiać się zalania miasta?
17 września, we wtorkowy poranek o godzinie siódmej, w siedzibie Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu odbyło się spotkanie ogólnopolskiego sztabu kryzysowego. Wśród uczestników znaleźli się między innymi Donald Tusk oraz Tomasz Siemoniak. Premier Tusk podczas spotkania podkreślił swoje zainteresowanie dostarczaniem możliwie najbardziej dokładnych i wiarygodnych informacji na temat sytuacji powodziowej w Polsce.
„Zauważyłem sprzeczności w komunikatach wydawanych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz hydrologów, dotyczących bezpośredniego zagrożenia dla Wrocławia. Jestem pewien, że prezydent Jacek Sutryk także jest świadom tych kontrowersji” – mówił premier. Dodał również, że ważne jest, aby komunikaty były spójne i wydawane kilka godzin zanim fala dotrze do miasta. „Nie można bazować na sprzecznych prognozach. Będę prosił o dokładny przegląd, kto ma uprawnienia do informowania o stanie zagrożeń” – zaznaczył szef rządu.
W kwestii sytuacji powodziowej we Wrocławiu, władze miejskie poinformowały, że najbardziej skomplikowana sytuacja panuje na rzece Bystrzyca. Z Zbiornika Mietkowskiego prowadzone jest tam zwiększone odprowadzanie wody. „Niestety, ze względu na przesiąknięcie wału poniżej tamy, woda wylewa się na pola. Polskie Wody są zmuszone zwiększyć ilość zrzucanej z Mietkowa wody o jedną trzecią” – napisano w komunikacie. Nowe zasady obowiązują od wtorkowego poranka i teraz wynoszą 60 m3/s, podczas gdy poprzednio było to 40m3/s. Na co dzień Bystrzyca przepływa około 8m3/s.